Mój osobisty stalker

Tytuł dzisiejszego wpisu użyty został przeze mnie celowo i przewrotnie. Dziś słowo stalking kojarzy się głównie negatywnie, z uporczywym prześladowaniem, ale jego pierowtna etymologia z języka angielskiego, oznacza „podchody”, „skradanie”. I właśnie Bichon w swoisty sposób buduje relację ze swoim opiekunem, notorycznie za nim podążając. A w związku z faktem, iż robi to nad wyraz uroczo i delikatnie, to taka trochę zabawa w podchody.

Mam w domu gromadkę tych białych kudłaczy, co czyni mnie, przez sam fakt posiadania ich i obcowania z nimi na codzień, mega szczęśliwym człowiekiem, co nie raz podkreślałam. Każdy z nich jest inny i należy mu się osobny wpis. Dziś miało być o osobistym, pozytywnym stalkerze. Dlatego będzie o Lunie.

Lunusia to postać absolutnie wyjątkowa. To nasza pierwsza sunia, mama naszego pierwszego miotu, którą darzę nie tylko ogromnym uczuciem, ale sentymentem właśnie z tym faktem, związanym.

Lunusia pomimo, iż zaczyna  szósty rok życia niebawem, wciąż zachowuje się jak szczenię, ale przede wszystkim uzurpuje sobie prawo do bycia jedynym, moim psem, co posiadając hodowlę, nie jest możliwe. Nauczyłam się jednak tak lawirować swoją osobą, że każdy mój pieseł jest szczęśliwy i czuje się wyjątkowo.

Lunusia nie do końca mi chyba wierzy i woli się upewnić, że to ona właśnie jest dla mnie najważniejsza, dlatego nie spuszcza mnie z oka nigdy i nie odstępuje na krok. Piszę o tym w sposób żartobliwy, bo ja jestem bezgranicznie szczęśliwa, kiedy Luna chodzi za mną krok w krok, ale też piszę o tym dlatego, żeby ktoś, kto szuka odpowiedniej rasy dla siebie, wiedział z czym wiąże się posiadanie bichona. I że musi liczyć się faktem, że stanie się dla swojego przyjaciela calym światem i będzie musial zaakceptować fakt, że pies będzie chciał spędzać z nim każdą chwilę. Kiedy dzwonicie i mówicie, że szukacie pieska i że chcecie bichona pytam, czy znacie rasę. I nie dlatego, żeby się wymądrzać, czy prawić morały, ale dlatego, że każda rasa ma swoją specyfikę i bichon frise jest na pewno psem łaknącym kontaktu z człowiekiem i ktoś kto go chce mieć musi się z tym liczyć.

Lunusia śpi mi zawsze na głowie. Ok nie każdy śpi z psem, my tak żyjemy, że w kazdym łóżku, z każdym z nas śpi jakiś bichon lub bichony. Lunusia, idzie o krok dalej i robi mi na głowie turban, zwijając się jak kot. I mogę ją zrzucać, mogę ją przesuwać i tak z uporem maniaka tam wraca. Bo bichony są także bardzo uparte i jak sobie coś postanowią w tej puchatej główce to choćby skały kichały 😉 dopną swego 😀

Lunusia kiedy wstaję w nocy w łóżka, natychmiast się budzi i drepcze za mną. Kiedy siadam na krześle, Lunusia siada na krześle obok, oczywiście próbując najpierw wbić się na moje kolana. Kiedy siadam, żeby popracować, lub obejrzeć film, ona siada obok mnie. W kuchni, gdy biegam od garnka do garnka, od szafki do szafki, gotując w pośpiechu, Luna biega za mną, merdając przy tym ogonem.

Oczywiście mogłabym ją zamknąć, zabronić, ale byłaby to próba na siłę zmienienia jej cech, które sa dla niej naturalne i dzięki czemu jest szczęśliwa. Ja nawet widzę w jej oczach wyrzut sumienia, gdy czasem na nią „warknę”, że mi się plącze. I za chwilę mówię jej przepraszam córeczko. Tak, kochani gadam z psami, przepraszam je, wyznaję im miłość i jak wychodzę z domu, to mówię, gdzie idę i o której wrócę i szczerze wierzę, że doskonale rozumieją, co do nich mówię. Tak tak i wciąż jeszcze nikt mi żółtych papierów nie wystawił 😉

Lunusia jest tak ze mną zżyta, że gdy ma szczeniaki i pierwsze tygodnie, jest jak to mama, ze swoimi dziećmi, to ja muszę spać z nimi. Innej opcji nie ma, bo jeżeli ja się oddalam, ona chce iść ze mną i za mną i jest tak silne, że nawet silniejsze niż jej instynkt .

Tak więc, decydując się na posiadanie bichona, musisz akceptować fakt, że pomimo iż nie będzie mial problemów, żeby zostać sam w domu, i jak się przyzwyczai, to dokonale to zniesie, bo zaakceptuje konkretny rytm dnia, to kiedy wrócisz będzie najszczęśliwszy na świecie i nie będzie cię opuszczał na krok. I możesz byc zmęczony, wściekły, nie mieć na nic ochoty, to i tak na niego ochotę mieć musisz, bo Ci nie odpuści. Z drugiej strony patrząc, to bichon, ma w sobie coś takiego, co sprawia, że kruszy każde lody i patrząc mu w oczy, każdy problem staje się mniejszy w naszych własnych. Ja przynajmniej tak to odczuwam.

Jestem bardzo ciekawa, waszych doswiadczeń, z Waszymi bichonami. Jak to u was jest?