Miłość wg mnie jest wtedy, gdy nie patrzysz już na niego w kategorii to tylko pies, a patrzysz jak na kogoś, bez kogo nie możesz żyć.
Gdy budzisz się i szukasz ręką gdzie jest i natychmiast zaczynasz tulić. Gdy nie zaśniesz, kiedy nie będzie go koło Ciebie.
Gdy Twoje oczy nabierają łez, gdy pomyślisz, że kiedyś może go nie być z Tobą i modlisz, żeby był zdrowy i jak najdłużej był z Tobą.
Gdy patrzysz na niego i myślisz, że masz przed sobą najcudowniejszą istotę na ziemi, doskonałą pod każdym względem, mimo że znasz jego wady.
Gdy nie jesteś w stanie przejść obok niego i nie przytulić czy pogłaskać.
Gdy tęsknisz za nim i pragniesz spędzać z nim czas, myślisz o nim i tak kierujesz swoim życiem, by psu było w nim jak najlepiej. A gdy trafisz do szpitala, to pęka ci serce z tej tęsknoty.
Gdy nie jesteś w stanie nic zjeść czy napić się, gdy go nie poczęstujesz, choć wiesz, że nie powinieneś.
Gdy każda czynność z nim związana sprawia Ci przyjemność, choćby kąpiel w której zawsze go masujesz, głaszczesz i robisz wszystko, by mu było dobrze. A gdy go czeszesz, to chcesz aby była to dla niego chwilą błogiego relaksu i robisz wszystko, by czuł się komfortowo.
Gdy nakrywasz go w zimie kołdrą, bo boisz się że zmarznie, choć wiesz ze ma futro, a gdy położy się na zimnych kaflach niesiesz mu koc.
Gdy zaśnie na Twoim ukochanym jaśku, uśmiechniesz się pod nosem i sam zasypiasz na innym, mimo że go nie lubisz.
Gdy coś zniszczy, czy nabroi nie jesteś w stanie długo się złościć albo nie złościsz wcale.
Gdy sto razy dziennie robisz mu zdjęcia, bo nie możesz się na niego napatrzeć.
Gdy jesteś wręcz zazdrosny o każdego kto chce go pogłaskać czy przytulić.
Gdy nie pozwalasz nikomu na niego krzyknąć i chronisz przed złem całego świata i uważasz, że to wszyscy nie mają racji, a pies jest absolutnie niewinny.
Gdy dziwisz się gdy inni ludzie widzą w nim tylko psa.
To kilka moich codziennych odczuć, z którymi możecie się zgodzić lub nie, wykreślić coś lub dodać własne.
Moim zdaniem każdy w życiu może mieć wiele psów, ale według mojej teorii każdy ma tego jedynego, tylko dla siebie, który został stworzony wyłącznie dla niego, z którym połączy go taka więź o jakiej istnieniu nie miał pojęcia, aż gdy go spotka.
Więź i uczucie, które uświadomi człowiekowi, że nic nie było takie same zanim się nie pojawił, a gdy go zabraknie, to odejdzie z nim cześć jego samego.
Ja mimo, iż mam tych psów „kilka” i każde kocham nad życie, to miałam to szczęście, że znalazłam tego mojego jedynego. Odnalazłam moją duszę i gdy pisałam czym jest miłość do psa, to leżała koło mnie i się do mnie tuliła. Tak to ona, moją najkochańsza na świecie Mikasia. Moje absolutne wszystko, mój ideał, moja miłość totalna, moje spełnienie. Pies, gdy którego przytulam, znikają wszystkie troski i zło tego a świata, a świat się zatrzymuje i mógłby nie istnieć.
Ktoś pomyśli szalona baba, albo, że to niemożliwe. A ja mu powiem, że mi samej trudno uwierzyć, że można tak kochać i czuć to co ja czuję do niej, właśnie do psa. Bo to nie tylko pies, to mój najwierniejszy i najlepszy przyjaciel, moje drugie ja, na czterech łapach i w puszystym futrze. Nigdy nie przestanę dziękować Dianie hodowcy Miki, bo dzięki niej trafiła do mnie, moja druga psia połowa. Jedna na milion, jedna na cały świat.
Z całego serca życzę Wam takiej miłości i odczuć, nawet jeśli czytając to wydają wam się przejaskrawione. Gdy znajdziecie tego swojego psa, zrozumiecie o czym pisałam i będziecie absolutnie szczęśliwi.