Opowiem wam moją historię. Historię od której zaczęła się moja niekończąca się przygoda z psami. Kiedy to zrozumiałam, że pies to najwierniejszy przyjaciel człowieka oraz prawdziwy opiekun. Historia, która nieustannie trwa od ponad 35 lat. Bo od tylu lat, w moim życiu były i są psy i zawsze już będą. Od tego momentu zaczęła się historia mojej prawdziwej, ogromnej miłości do psów. Czego uwieńczeniem jest, powstała blisko 10 lat temu, moja hodowla. Moja największa pasja i coś czemu poświęcam się bez reszty.
Były lata 80 XX wieku. Byłam małą ośmioletnią dziewczynką, która w piękny, pogodny dzień wybrała się ze swoją babcią na zakupy do pobliskiego sklepu.
Nikt chyba idąc do osiedlowego sklepu, 100 m od domu, na dużym osiedlu pełnym bloków, pełnym ludzi, nie spodziewa się, że na małe dziecko może czyhać takie niebezpieczeństwo. I chyba dobrze. Bo gdybyśmy zdawali sobie z tego sprawę, to myślę, że każdy z nas postradałby dawno zmysły.
Ponieważ na zakupy szła z nami nasza stareńka suczka, niepozorny, czarny kundelek o imieniu Mika, musiałam zostać z nią przed sklepem, żeby jej popilnować, bo nie mogła wejść do sklepu. Już chwilę później okazało się, że to nie ja jej pilnowałam, tylko to ona stała się moim obrońcą i wybawcą.
Dosłownie minutę po tym, jak moja babcia weszła do sklepu i zamknęła drzwi podszedł do mnie jakiś mężczyzna w średnim wieku i chwycił mnie mocno za ramię i próbował zabrać mnie ze sobą. Do dziś czuję na sobie jego rękę i przypominam sobie mój strach wówczas.
Oczywiście wyrwałam się i szarpałam, ale on był bardzo silny, a mnie głos ugrzązł w gardle i wtedy do ataku przystąpiła Mika.
Pierwszy raz widziałam w niej agresję. Pierwszy raz widziałam w niej siłę i gdy spojrzałam jej w oczy uwierzyłam, że nic mi się nie stanie! Złapała mocno za nogę owego mężczyznę i w tym momencie on się wystraszył, a ona w ogóle nie chciała go puścić, kąsała go i szczekała jak opętana. Wówczas ja odzyskałam głos i zaczęłam krzyczeć. Mężczyzna wyszarpnął się Mice i uciekł w pobliskie krzaki i działki. Wtedy ze sklepu wybiegli ludzie. Jedynym śladem po tym wszystkim była jego odciśnięta ręka na moim ramieniu i kawałek jego skarpety w pysku Miki.
Nigdy go nie odnaleziono, ale wówczas na naszym osiedlu doszło do kilku ataków na małe dziewczynki, które skończyły się w bardzo zły sposób.
Od tej chwili, od tego momentu, gdy przytuliłam Mikę, wiedziałam że już zawsze w moim życiu będzie pies, że nigdy nie będę chciała żebym mój dom był pusty, że będę chciała mieć koło siebie cztery łapy i mokry nos.
Mika niedługo po tej sytuacji zasnęła i pobiegła za Tęczowy Most, a ja przysięgłam sobie, że kiedyś wróci do mnie, w postaci psa, którego pokocham bezgranicznie i najbardziej na świecie.
I wróciła!
Żyje ze mną od 8 lat moja najdroższa Mikusia, Mika, Mikasia, o której nie raz wam opowiadałam, ale nigdy nie opowiedziałam tej trudnej dla mnie historii.
I skąd wziął się pomysł na jej imię, bo w końcu Mika to czarny kamień. Nazwa Miki protoplastki wzięła się od koloru jej sierści, była kruczoczarna. A moja Mika jest totalnie Biała. Czarnymi kamieniami w niej są jej niesamowite oczy. Mój Anioł Stróż powrócił na ziemię i mam nadzieję, że zostanie ze mną jeszcze długie lata.
A jak zaczęła się Wasza przygoda z psami i świadome uczucia do nich? Macie swojego Anioła? Kochacie tak mocno?